Więc siemka Mirki i…

Więc siemka Mirki i mirabelki. Zacznę od przedstawienia się. Mam na imię Sławek i sprzedaje w sklepie motoryzacyjnym. Pierwsze co po jakimś czasie pracy w sklepie zauważyłem, to że często ludzie dość śmiesznie przekrecaja nazwy znanych produktów. Chwilę nawet prowadziliśmy z kumplem w pracy notatnik z „nowymi” nazwami, ale było tego zbyt wiele. Z ciekawszych przypadków to byli klienci którzy przychodzili po płyn drenażel, dynogal (zamiast dynagela), klienci po termoskit (zamiast termostatu) Przykladowa sytuacja: (będę opisywał w ten sposób K-klient, S-ja) K: dzień dobry szefie. Lintre dynogala dostanę? S: chodziło Panu o dynagel? K: nie (patrzy na butelkę która mu pokazuje), ma być dynogal bo mu śwaguer brata kuzynki powiedział. Jedna z sytuacji z starszego okresu mojej pracy:, Pamiętam taki dzień. To była sobota kwietniowa albo majowa. Święto szamponu, plakai pasty polerskiej Godzina 7:40 zajezdzam pod sklep, otwieram bramy a za mną pakuja się już jakieś 3 zlomy z wasatymi januszami za kierownicą. No nic. Nie będzie czasu na fajke. Otwieram wrota, odpalam kompy i zagajam pierwszego co tam trzeba, może coś z pamięci znajdę albo polecę zanim maszyny i programy wystartują. Gościu z tekstem: Panie cza mi taka spinke do Passata co ona jest tam w środku w aucie….