W sierpniu 2k17 roku…

W sierpniu 2k17 roku zostawiłem samochód w zastaw w komisie, auto zostało sprzedane po skończonym sezonie na zbiór szparagów, winogron i reszty owoców „pszerurznych”. Ja w międzyczasie zgłosiłem się z dokumentami do ubezpieczyciela, poinformowałem komis o wycofaniu się z OC wraz z jego zakończeniem oraz zaniosłem umowę komisową (nie chcieli tego podbić, ale zrobili skan) do wydziału komunikacji w swoim powiecie. Sebek, który kupił to auto przedłużył przy zakupie ubezpieczenie o 30 dni i w niedługim odstępie czasu od zakupu doznał miękkiego lądowania w jakimś wiejskim rowie. Sam ów osobnik kontaktował się ze mną (miał numer na umowie między mną a komisem) czy aby nie będę mieć z tego jakichś problemów (szacuneczek mordo za to, albo grubo albo wcale #pdw #pdk). Po stłuczce Seba, który nie potrafił opanować rydwanu napędzanego na tylne kółka pozbył się go z powodów bliżej mi nieznanych… Być może koszty naprawy przewyższały jego możliwości finansowe, być może stwierdził, że tym razem wsiądzie za kółko czegoś na miarę swoich umiejętności – nie wiem. Ale wiem, że z tego co mówił to auto w wyniku zdarzenia odniosło dość spore obrażenia i z mojego punktu widzenia po naprawie mogło być niekoniecznie bezpieczne. Z 2k17 przenieśmy się do czasów obecnych….